To w mojej ocenie jedno z najtrudniejszych zagadnień medycznych do zrozumienia. Bo jak wytłumaczyć pacjentce że coś było, czego nie widzieliśmy i co już nie ma, a co może mieć wpływ na dalszą diagnostykę i leczenie. Problem jest nie tylko z definicją, ale również z częstym bagatelizowaniem problemu jakim są ciąże biochemiczne.
Niestety nie jest to jednak do końca takie proste i oczywiste. hCG obecnie można wykryć od 7 dnia po owulacji. Wykorzystywane testy są bardzo, bardzo czułe i mogą reagować na tzw. hCG fantomowe. Co to znaczy? Unikalna podjednostka beta hCG produkowana przez ciąże jest w ponad 80% podobna do hormonu LH produkowanego przez przysadkę co może dawać wynik fałszywie dodatni. Dodatkowo, jeśli hCG zastosowano do indukcji owulacji, może być ono obecne w krwi nawet do 12 dni. Niska dodatnia wartość hCG nie zawsze więc oznacza obecność hCG produkowanego przez ciąże. Te niskie poziomy hCG to izolowane podwyższone hCG, a nie ciąża biochemiczna.
Dlaczego jest to takie ważne? Z tego powodu, że od niedawna ciąże biochemiczną uznaję się za utratę ciąży, podobną do poronień i dwie takie sytuacje pozwalają nam rozpoznać u pacjentki tzw. poronienia nawykowe, które z kolei są wskazaniem do rozpoczęcia diagnostyki i szukania medycznych przyczyn ich występowania.
Udowodniono również, że każda nie uwidoczniona utrata ciąży zmniejsza szansę na następną żywo urodzoną o ok.10% podobnie jak w przypadku poronień. Dodatkowo w sytuacji nawracających ciąż biochemicznych rośnie ryzyko wystąpienia ciąży pozamacicznej do ok.27%.
W dalszym ciągu mam bardzo mało prac na temat ciąż biochemicznych jednak uznanie jej jako ciąży nieprawidłowo rozwijającej się w świetle definicji poronień nawykowych przyspieszy diagnostykę i leczenie wielu kobiet.